Rozerwane Sny

  1. „23 luty z córką Saszą nauczyłyśmy się wiersza T. Szewczenki o Ukrainie i po sprawdzeniu zadania domowego poszłyśmy spać. O 5 rano obudziłam się od eksplozji, która docierała gdzieś z daleka, ale pomyślałam, że to mi się wydało. Za kilka minut zaczęłam dostawać telefony od znajomych i bliskich, którzy mówili: Rozpoczęła się wojna! Na początku siedziałam i płakałam i nie mogłam w to uwierzyć. Po 30 minutach wpadłam w panikę: co mam zrobić ? Ubrałam się i poszłam do sklepu, żeby kupić niezbędne rzeczy. Ludzie w sklepie byli wystraszeni i kupowali wszystko, kolejki były duże. Pierwsze dni były jak we mgle. Kiedy bomby zaczęły spadać na nasze lotnisko, wtedy naprawdę spanikowałam. I tylko wtedy pomyślałam: może warto wyjechać ? Następne 2 dni spędziliśmy w piwnicy u znajomych. Myśl o wyjeździe zniknęła . Ale o 22.00 znowu zawyła syrena, my z dziećmi schowałyśmy się w piwnicy i za kilka minut usłyszałyśmy bardzo mocną eksplozję. Dzieci wystraszyły się i zaczęły płakać. Sąsiedzi zaczęli dzwonić i prosić o schron, ponieważ ich budynki zostały zniszczone. 15 minut później w piwnicy znajdowało się 12 osób ( kobiety i dzieci ). Mężczyźni pobiegli ratować ocalałych. 5 budynków było zniszczone, w szpitalu położniczym wyleciały okna. 7 dzieci i 7 osób dorosłych uratowano, 2 osoby zginęły. Dzieci spędziły noc w piwnicy. Po tym wszystkim zrozumiałam, że nie mogę zostać tu dłużej . Następnego dnia wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do krewnych do Lwowa, a stamtąd autokarem do Polski. Wielu osób z mojej rodziny oraz przyjaciół zostało w Żytomierzu. Zdzwaniamy się codziennie. Czekamy na zwycięstwo! Jesteśmy pewni, że tak będzie !”
  2. „Jesteśmy mieszkańcami wsi z okolic Mikołajewa. Byliśmy w domu do ostatniej chwili, aż zaczęły na nas spadać bomby. Moja córka bardzo się bała. 27 marca zostaliśmy zbombardowani, a rano wraz z dziećmi i starszą matką uciekliśmy z wioski na piechotę. Nasza podróż była długa i trudna. Nie spaliśmy normalnie przez trzy dni. 30 marca przekroczyliśmy granicę z Polską. Potem zaoferowano nam dobre warunki w Finlandii i wyjechaliśmy. Po spędzeniu 5 dni w Finlandii wróciliśmy do Polski. Tutaj jest nam lepiej, ludzie są mili i przyjaźni. Najważniejsze, że teraz dzieci się nie boją, mają jedzenie, dach i spokojne niebo nad głowami.”
  3. „Teraz życie zostało podzielone na dwie części …przed wojną i po…
    Wszystko zaczęło się o 5 rano, od telefonu… Wojna!!! Żytomierz został ostrzelany rakietami z Rosji. Moje miasteczko Ozerne zostało zbombardowane jako pierwsze. Potem lotnisko, szpital …ludzkie życia poleciały do nieba. Horror wojny i beznadzieja. Byłam zmuszona wyjechać, zostawiłam swój dom, rodziców, męża. Moje dwie córki i ja pojechałyśmy do Polski, przyjęli nas bardzo dobrzy ludzie. Mieszkamy na wsi Gaj. Kłaniam się nisko wszystkim Polakom, którzy pomagają naszym kobietom i dzieciom w tak trudnym czasie! Wielkie podziękowania dla Pani Marii Imberowicz, to wspaniała kobieta! Chwała Ukrainie!”
  4. „Weekend przed wojną był słoneczny. Wraz z dzieckiem poszłam na stadion, kupiliśmy w kawiarni kakao i rogaliki. Siedzieliśmy na stadionie i łapaliśmy pierwsze promienie słońca. Mieszkamy w Buczy, jest to bardzo czyste, zielone i piękne miasto. Dzień przed wojną płakałam cały dzień, chociaż nie było powodu. Po prostu czułam jakiś niepokój. Rano, 24 lutego o 6:00 znajomi zadzwonili z Charkowa i powiedzieli, że czuć wibrację wybuchów w Saltowce i Browarach Kijowskiego obwodu. To było jak zły sen. Byłam zszokowana, ciało i mózg nie przyjmowały informacji, że to wojna. Już nawet nie mogłam płakać. Podjęłam decyzję o wyjeździe z Buczy. Wiedziałam, że wojsko Rosyjskie niedługo tutaj będzie, ponieważ droga z Buczy prowadzi do Kijowa. Zapakowawszy najważniejsze rzeczy, jednocześnie zostawiając wszystko wzięłam dziecko i pojechałam do rodziców, którzy mieszkają w obwodzie Żytomierskim. Cały tydzień chowaliśmy się w piwnicy, podczas gdy Rosja i Białoruś spuszczały rakiety na Żytomierz. Pamiętam jak stałam na dworze i patrzyłam w gwiaździste niebo. Wtedy usłyszałam hałas dochodzący ze strony Żytomierza. Pomyślałam, że to samolot, ale okazało się, że to rakieta. Nie wytrzymałam, jest u mnie dorastający syn, a wokół spadały bomby. Mimo swojego wieku, cały czas mnie uspokajał i mówił abym się nie martwiła. Nigdy nie chciałam, aby mój syn kiedykolwiek dowiedział się czym jest wojna, a na pewno nie żeby zaznał ją na własnej skórze. Teraz jestem bezpieczna w Polsce. Po przekroczeniu granicy rozpłakałam się nie spodziewając się takiej dobroci ludzi. Nie spodziewałam się takiego rodzinnego ciepła od praktycznie obcych mi osób, które jak się okazało są otwarte, uczuciowe i chcące pomóc. Dziękujemy Pani Marii!”
  5. Тамила z dziećmi. Całe życie spakowane w jednej „walizce”. Schronienie znaleźli w Stanicy w Gaju.
    Wielu ludzi z Ukrainy by ratować swoje życie musiało opuścić swoją ojczyznę zostawiając cały swój dobytek.